Kierowca potrącił młodego wilka. Szybka reakcja dwóch weterynarzy uratowała mu życie
Szczęście w nieszczęściu… W ubiegłą niedzielę około godziny 20, policja otrzymała nietypowy telefon. Dzwonił 46-letni mieszkaniec okolic Kościerzyny, w województwie pomorskim. Mówił, że potrącił zwierzę. Policjanci jeszcze wtedy nie wiedzieli, o jakim zwierzęciu mowa. Na miejscu okazało się, że został potrącony wilk.
Z relacji starszego aspiranta Piotra Kwidzińskiego, który pełnił wówczas dyżur w Komendzie Powiatowej Policji w Kościerzynie, dowiedzieliśmy się, że:
Mężczyzna przekazał nam, że wprost pod koła prowadzonego przez niego opla vectry wbiegło zwierzę. Potrącił je. Miało to miejsce na drodze wojewódzkiej numer 221 w okolicach miejscowości Mały Klincz
Zwierzak wymagał pomocy
Funkcjonariusze bezzwłocznie pojechali we wskazane miejsce. Potrąconym zwierzęciem okazał się wilk. Mimo że przeżył zderzenie, był w złym stanie. Nie ruszał się, tylko leżał na jezdni zwinięty w kulkę w kałuży własnej krwi ?
Kiedy policjanci zdali sobie sprawę z powagi sytuacji, zaczęli natychmiast dzwonić do okolicznych weterynarzy, by sprowadzić pomoc. Niestety, przez długi czas nie udawało się nikogo znaleźć. W końcu dodzwonili się do odległej o 40 kilometrów kliniki weterynaryjnej w Bytowie. Gabinet ten należy do Piotra Burlińskiego. Mężczyzna zgodził się przyjechać, ale jak sam wyznaje: „Myślałem, że jadę go uśpić”.
Potrącony wilk
Stan wilka nie był dobry, ale weterynarz uznał, że jest cień szansy na uratowanie go. Bezzwłocznie zabrał zwierzę do kliniki, gdzie pod narkozą opatrzył rany. Miał ich aż 11, do tego doszły jeszcze liczne stłuczenia i wybity kieł.
Po wstępnym badaniu okazało się, że wilk jest młodym samcem, ważącym ponad dwadzieścia kilogramów. Pani Ania, która razem z mężem prowadzi gabinet wyznała:
Jak zwierzę trafiło do nas, powiedziałam do męża, że może to pies, ale potem potwierdziło się, że mamy do czynienia z prawdziwym wilkiem. Niesamowite. Często leczymy lisy, czy sarny, ale wilk trafił się pierwszy raz
„Takiego pacjenta jeszcze nie mieliśmy”
Basior, bo takie imię otrzymał młody wilk, trafił do psiego kojca. W tym miejscu ma stanąć na nogi. Na chwilę obecną jest jeszcze słaby i zestresowany całą sytuacją i zupełnie nowym otoczenim. Jednak w środę przyjadą po niego przedstawiciele Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”, którzy zabiorą go do Ośrodka Rehabilitacji Mysikrólik w Bielsku-Białej na południu Polski. Otrzyma tam niezbędną opiekę weterynarzy i przyrodników i zostanie tak długo, aż wróci do sił.
Zbadamy jego DNA, by określić skąd przybył i do której grupy należy. Przed wypuszczeniem na wolność założymy mu także obrożę z nadajnikiem. Zostanie emisariuszem i może pomoże nam lepiej zrozumieć zwyczaje i zachowania swojego gatunku – relacjonuje Sabina Pierużek-Nowak, prezes Stowarzyszenia
Potrącony wilk – co stanie się z nim, gdy wróci do zdrowia?
Pani prezes Stowarzyszenia jest również wdzięczna państwu Burlińskim, którzy jako pierwsi wykazali chęć pomocy potrąconemu wilkowi. Kiedy Basior wróci już do zdrowia, zostanie wypuszczony na wolność w pobliżu miejsca, w którym doszło do nieszczęśliwego wypadku.