×

Pamiętacie suczkę zakopaną żywcem? Mamy tragiczne wieści

W ostatnich dniach informowaliśmy o suczce przysypanej żywcem przez ziemię w Zabierzowie w okolicach Krakowa, którą znaleźli podczas prac robotnicy. Początkowo podejrzewano, że psinkę ktoś zakopał, ale później wyszło na jaw, że był to nieszczęśliwy wypadek, a opiekun Nadii bezsilnie jej poszukiwał. Pomimo walki o jej życie, obrażenia, które suczka poniosła, były zbyt ciężkie. Niestety nie udało się jej uratować. TOZ w Krakowie wzruszająco pożegnał sunię w mediach społecznościowych

Suczka z Zabierzowa nie żyje 

Miłośnicy zwierząt w całym kraju bacznie obserwowali historię Nadii z Zabierzowa. Jak pamiętamy, najpierw podejrzewano, że biedną psinę ktoś zakopał żywcem. Później odkryto, że był to nieszczęśliwy wypadek, a jej właściciel bezsilnie jej poszukiwał. Ledwo żywą psinę przysypaną ziemią znalazł podczas prac budowlanych operator koparki. To właśnie on w odruchu empatii zabrał suczkę do kliniki weterynaryjnej. 

W klinice  zaczęła się zacięta walka o życie suczki. Niestety mimo determinacji weterynarzy jej stan był bardzo poważny. W wyniku zasypania ziemią, miała ona błoto i ziemię w całym organizmie. Wypadała jej przez nos, uszy, pyszczek, a resztki znajdowały się nawet w oczach i układzie oddechowym. Całe jej futro było oblepione błotno-ziemną skorupą. Wyglądała przerażająco, jednak weterynarze nie dawali za wygraną. Niestety ich walka zakończyła się niepowodzeniem. Suczka pobiegła za Tęczowy Most 28 stycznia. 

Rokowania nie były dobre

Wiadomo było, że rokowania Nadii od początku nie napawały optymizmem. Jednak weterynarze nie chcieli od razu spisać ją na straty i mimo wszystko zawalczyli o nią. Badania wykazały, że suczka była też wcześniej zaniedbana. Zdiagnozowano u niej wychudzenie będące wynikiem niedożywienia i ropomacicza.

Kiedy śledczy rozpoczęli śledztwo, wyszły na jaw kolejne fakty. Na policję zgłosił się właściciel suczki, którzy wyznał, że psina uciekła, a on bezsilnie jej poszukiwał. Przedstawił nawet dowody potwierdzające jego słowa, że suczka od 16 lat jest członkiem jego rodziny. 

Przez chwilę weterynarze odzyskiwali nadzieję, że uda się uratować Nadię, wydawało się, że jej stan w niewielkim stopniu poprawia się. Zaczęła delikatnie podnosić głowę i samodzielnie jeść, jednak najgorsze dopiero miało nadejść. Dla weterynarzy to był cios w serce, wiedzieli, że skończyły im się wszystkie możliwości. Mimo że schronisko nie praktykuje usypiania zwierząt, postanowiono uśpić Nadię 28 stycznia. Mimo że jej odejście pozostawia ogromny ból w sercach wszystkich, przynajmniej teraz już nie cierpi i może być szczęśliwa po drugiej stronie.

Śpij spokojnie!

 

Może Cię zainteresować