Afryka: Myśliwy zginął po tym, jak śmiertelnie postrzelony słoń przewrócił się na niego
Powiedzieć o Theunisie Botha, że lubił polować, to powiedzieć stanowczo za mało. Od 30 lat żył z zabijania zwierząt. I w końcu zginął zmiażdżony przez słonia.
Zabijanie sposobem na życie
Botha po raz pierwszy wziął do reki strzelbę z zamiarem zabicia jakiegoś czworonoga w 1989 r. Od tamtego czasu zakochał się wręcz w polowaniach, a organizowanie ich szybko uczynił swoim sposobem na życie. Okazało się to dla niego bardzo dochodowym zajęciem – pozwoliło mu najpierw opłacić własną edukację a potem stać się właścicielem kilku ranczy w Zimbabwe, Afryce Południowej i Botswanie. Miejsca te stanowiły bazy wypadowe na organizowane przez niego wyprawy.
Losowy przypadek
Nasz antybohater swój koniec spotkał w Parku Narodowym Hwange, w Zimbabwe. Kiedy z grupą myśliwych, którym przewodził zbliżał się do małego stadka słoni coś wystraszyło te zwierzęta. Trzy z nich natarły na nieproszonych gości. Po chwili jednemu ze słoni udało się chwycić trąba Botha, w tym momencie inny myśliwy wypalił do czworonoga ze swojej broni. Strzał był celny i okazał się śmiertelny, ale słoń upadł tak, że pod sobą zmiażdżył Botha.
Ojciec rodziny i ojcowie rodzin, których zastrzelił
Mężczyzna osierocił 5-cioro dzieci. Jeden z jego przyjaciół napisał na Facebooku, że był wspaniałym człowiekiem z niesamowitym poczuciem humoru. Wpis jednak szybko zniknął z serwisu. Okazało się, że internauci bardziej niż śmierci myśliwego żałują śmierci słonia i wszystkich innych zwierząt, które w trakcie swojego życia dla przyjemności i pieniędzy zabił lub pomógł zabić. Wielu powtarza wręcz, że Botha zginął śmiercią na jaką zasłużył.
Czy rzeczywiście można sobie pozwolić na tak ostry osąd w obliczu czyjejś rodzinnej tragedii. Co o tym myślicie?