Matka z córką skakały po zamkniętym worku, z którego dobiegało cichutkie popiskiwanie
Przemoc wobec zwierząt jest czymś okropnym. Ciężko zrozumieć, co sprawcy mają w głowach, posuwając się do brutalnych działań wobec tych biednych istot. Niestety, ale zwierzęta często nie są w stanie obronić się same. Są bezbronne i bezsilne. Skupiając się na psach, są one naszymi przyjaciółmi. Obdarzają nas bezwarunkową miłością i wiernością. Zatem kto byłby w stanie je skrzywdzić? Niestety, takich osób nie brakuje.
Matka razem z córką w bestialski sposób usiłowały zabić psa. Kobiety tłumaczyły swoje zachowanie „trudną sytuacją rodzinną”. Ale czy to jakakolwiek wymówka? Co ma sytuacja rodzinna do sposobu traktowania zwierzęcia? Jeśli go kochamy i szanujemy, to nic nie powinno sprawić, abyśmy chcieli pozbawić go życia. Dla każdego właściciela powinno być logiczne, że jeśli nie jest w stanie zająć się zwierzakiem, nieważne z jakiego powodu, to znalezienie dla niego nowej rodziny, bądź oddanie do schroniska to normalna postawa.
Matka, córka i pies
W Górze Kalwarii doszło do potwornej tragedii. Matka wraz z córką wrzuciły do samochodu skrupulatnie związany wór. Obie wsiadły do pojazdu i przejechały jakieś 3 kilometry. Wybrały miejsce, znajdujące się na uboczu. To właśnie tu miały zamiar porzucić „pakunek”. Jednak zanim to zrobiły, rzuciły worek na ziemię i zaczęły po nim skakać. Jak się pewnie domyślacie, w środku znajdował się pies…
Świadek zdarzenia
W okolicy spacerowała kobieta. Nietypowe zachowanie matki i córki zwróciło jej uwagę. Gdy zbliżyła się, usłyszała ciche popiskiwanie dochodzące z zamkniętego worka. Kobieta zaczęła krzyczeć, co spłoszyło sprawczynie. Pośpiesznie pobiegły do samochodu, wsiadły i odjechały. W worku znajdował się szczeniaczek. Jego łapki były sklejone taśmą klejącą. Poza nim w środku znajdował się też kamień. Prawdopodobnie matka z córka planowały wrzucić zawiniątko do pobliskiego stawu. Kamień natomiast miał pomóc w szybszym zatonięciu szczeniaczka…
Myślały, że ujdzie im to płazem. Jednak świadek poinformował o zajściu fundację Animal Rescue Polska. Pracownicy nie zwlekali, tylko zaczęli działać.
Postanowiliśmy opublikować zdjęcie psiaka i oznajmić, że błąkał się on nad Wisłą. Nie chcieliśmy wystraszyć sprawczyń ani świadków. Po godzinie zgłosiła się roztrzęsiona właścicielka. Opisała psa bardzo dokładnie, informując, że kilka godzin wcześniej uciekł jej ze smyczy. Postanowiliśmy pojechać do niej, aby sprawdzić, czy to ona próbowała zabić psa.
Kobiety wpadły w pułapkę. Obie zostały aresztowane
Przykre w całej tej sytuacji jest to, że właścicielki szczeniaka zgłosiły się po niego. Jak widać chciały dokończyć to, co już zaczęły… Mimo że czworonóg nie stanowił dla nich już żadnego problemu ani obciążenia.