Właściciele kotów często mylą tę chorobę z przeziębieniem. Jest bardzo niebezpieczna
Każdy właściciel kota stara się pamiętać o regularnych szczepieniach. Kocich chorób jest tak wiele, że lepiej im zapobiegać.
Okazuje się jednak, że niektóre choroby atakują z taką siłą, że nawet szczepienia nie są w stanie uchronić naszych pupili.
Kaliciwiroza, bo o tej chorobie mowa, jest bardzo niebezpieczna i bolesna. Późne wykrycie może doprowadzić nawet do śmierci. Jej początkowe objawy są bardzo niepozorne.
Zacznijmy od tego, że choroba jest wysoce zaraźliwa. Nawet kot, który nie wychodzi z domu jest narażony, gdyż domownicy mogą przynieść ją na butach czy ubraniach. Wirusy wywołujące chorobę są w stanie przeżyć poza organizmem zwierzęcia nawet 10 dni. Ogólnodostępne środki odkażające są nieskuteczne w walce z wirusami Caliciviridae.
Szczepione koty także mogą zachorować na kaliciwirozę, jednak w takim przypadku choroba ma znacznie łagodniejszy przebieg.
Nawet spadek odporności u kota wywołany stresem może przyczynić się do choroby. Niestety, bardzo trudno jest uchronić pupila przed kaliciwirozą.
Najważniejsza jest obserwacja. Objawy są dość niepozorne i wyglądają na zwykłe kocie przeziębienie.
Między 2 a 10 dniem od zakażenia pojawia się wydzielina z nosa i surowicze wypływy z oczu. Po kilku dniach następuje gorączka. Kot staje się osowiały i niechętny do zabawy. Przestaje się myć i często nie chce jeść.
Koty to dość obrażalskie zwierzaki, więc wielu właścicieli przez pierwsze dni nie łączy objawów w chorobę. Dopiero po kilku dniach opiekunowie zaczynają się martwić, gdy kot nie chce jeść.
Nieprzyjemny zapach z kociej mordki to także nieszczególnie niepokojąca sprawa. Jednak podczas kaliciwirozy odór jest znacznie gorszy.
Wszystko jest spowodowane owrzodzeniem jamy ustnej i gardła. Na języku pojawiają się białe wykwity, które uniemożliwiają kotu jedzenie czy mycie się. Każda próba przyjęcia pokarmu kończy się uszkadzaniem pęcherzyków i niesamowitym bólem.
W zaawansowanym stadium choroby kot zaczyna się ślinić. Jednak wtedy już właściciele doskonale zdają sobie sprawę, że ze zwierzakiem coś jest nie tak.
Leczenie jest dość ciężkie. Oczywiście nie obędzie się bez wizyty u weterynarza. Oprócz szeregu antybiotyków, konieczne mogą okazać się kroplówki.
Gorączce towarzyszy odwodnienie, a brak pokarmów osłabia zwierzę. Zasadniczo właśnie to najgorsza część leczenia. Zwierzak wije się z bólu przy jakiejkolwiek próbie jedzenia, a opiekunowie są bezradni. Konieczne może okazać się zmuszanie lub karmienie strzykawką.
Ważna jest także troskliwa opieka. Uspokajanie kota i zapewnienie wszelkich wygód z pewnością przyspieszy rekonwalescencję.
Gdy tylko kot staje się żywszy i zaciekawiony otoczeniem, można odetchnąć z ulgą. Najgorsze już minęło.
Teraz tylko czekać aż wszystkie pęcherze w kociej mordce się zagoją i wspierać pupila w codziennych aktywnościach, które mogą sprawiać problemy. Można się jednak najeść sporo strachu, a patrzenie na cierpiącego kociaka każdemu właścicielowi łamie serce.
Podejrzewając kaliciwirozę, warto sprawdzić koci pyszczek. Białe pęcherzyki są kluczowym objawem choroby.
Jednak znacznie bezpieczniej konsultować wszelkie niepokojące oznaki z weterynarzem. Szczególnie, że początkowo chorobę bardzo łatwo pomylić z „kocim fochem”.