Bezpański kot zapukał do jej drzwi. Biedactwo błagało o pomoc
Pewna kobieta w Walentynki usłyszała płacz dochodzący z jej podwórka i drapanie o drzwi. Tak właśnie znalazła pomarańczowego i pręgowanego kota stojącego na śniegu i wyglądającego bardzo mizernie. Kicia miała błagalny wzrok i było jasne, że błaga o pomoc. Cała trzęsła się z zimna.
To był bardzo mroźny dzień
Kotek dość długo drapał jej drzwi, miaucząc, jakby prosząc o pomoc. Jak opowiedziała kobieta, już jego wygląd świadczył o tym, że jest prawdopodobnie chory i mocno osłabiony z powodu warunków swego bytowania, a może i także niedożywienia. Nie próbował także przed nią w żaden sposób uciec, co byłoby normalne w przypadku bezpańskich futrzaków – to tylko potwierdzało, że jego sytuacja jest alarmująca.
Na ratunek
Dziewczyna zabrała go do kliniki zajmującej się leczeniem zwierząt w jej rodzimym Quebecu (jedno z największych miast Kanady). Już na miejscu weterynarz odkrył, że kot rzeczywiście potrzebuje pomocy. Był pokryty ranami po ugryzieniach, pchłami i kleszczami. Miał odmrożenia, zepsute zęby i cukrzycę. Gdyby kociak nie zwrócił się wtedy o ratunek, prawdopodobnie mógłby nie przeżyć tej zimy.
Już podczas leczenia okazało się, że ruda kicia jest strasznym pieszczochem. Kotek uwielbiał się przytulać do wszystkich w klinice i być głaskany. Nieraz nawet specjalnie wystawiał łapkę z klatki, aby przechodząca osoba mogła okazać mu trochę czułości. Postanowiono go nazwać Aslan, na cześć lwa z serii „Opowieści z Narnii”.
„Za słodki by go oddawać”
Po kilku dniach leczenia w klinice, stan zdrowia kociaka poprawił się i zamieszkał on w rodzinie zastępczej, gdzie szybko zaprzyjaźnił się z kotami swojej nowej pani. Kiedy nadszedł czas, aby znaleźć Aslanowi stały dom, jego przybrana opiekunka nie mogła się zmusić do oddzielenia go innej swojej kotki Cleo – wydawali się tak zżyci ze sobą i nierozłączni. Kobieta postanowiła więc, że weźmie Aslana do siebie na zawsze. Jak mówi, nigdy nie żałowała tej decyzji, bo to przesłodki, czuły kociak.