Miał problemy z poruszaniem się i leżał bez ruchu. W końcu zaczął być zjadany żywcem przez muchy
Okrutny i bezwzględny właściciel psa ze Świerklaniec zostawił zwierzę na pewną i powolną śmierć. Pracownicy z azylu dla zwierząt ’Cichy kąt’ zostali poinformowani o dramatycznej sytuacji. Na miejscu okazało się, że cierpiący pies to owczarek niemiecki o imieniu Bari. Jego właściciel był przekonany, że nie robi nic złego…
Bari, tak jak większość psów tej rasy, miał dysplazję stawów. 45-letni Tomasz Z. ze Świerklańca całkowicie zbagatelizował sprawę i uznał, że nie ma potrzeby, aby skonsultować stanu zwierzęcia z weterynarzem.
Widział, że z dnia na dzień jest coraz gorzej, ale nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób pomóc Bariemu, który w związku z postępującą wadą kończyn, przestał chodzić. Był do tego stopnia słaby, że leżał w jednym miejscu – BEZ JEDZENIA I PICIA. W pewnym momencie jego ciało zaatakowały robaki, które żywcem go zjadały. Nie reagował nawet na uporczywe muchy. Konał, a właściciela nie wzruszał jego stan.
O tym, jak zwierzę było traktowane zaalarmowali zaniepokojeni sąsiedzi.
Na miejscu bardzo szybko pojawił się wójt, którego powalił widok konającego pod autem psa. Nie miał wątpliwości do tego, kto jest winny w tej sprawie. Jednak najpierw trzeba było walczyć o życie owczarka. Pies trafił do azylu 'Cichy kąt’. Zajęli się nim weterynarze, którzy byli pewni co do jednego: gdyby nie tak ogromne zaniedbanie ze strony właściciela, pies mógłby jeszcze żyć przez lata…
Bari trafił do nowego domu, w którym nie cieszył się miłością zbyt długo… Wdało się zakażenie i po prawie 2 miesiącach nowego życia, lekarze podjęli decyzję o uśpieniu pieska. Właściciel Bariego w tym samym czasie usłyszał wyrok: 18 miesięcy więzienia.