Pod Łodzią kierowca zauważa zamarzającego lisa. Nie przejeżdża tylko zatrzymuje się, by zrobić coś wyjątkowego
Zima i mrozy nie tylko doskwierają ludziom, ale i zwierzętom, które często nie potrafią sobie same z tym poradzić. Chwile grozy przeżyło trzech mężczyzn, jadących czarnym BMW na trasie między Łodzią a Zgierzem. W jednej chwili zobaczyli na drodze jakieś zwierzę. Zatrzymali się. Gdy podeszli bliżej, zorientowali się, że jest to lis. Nie był w stanie się ruszyć, ponieważ jego łapki przymarzły do podłoża. Nocą w tym regionie temperatura sięgała do -20°C.
Mężczyźni nie zostawili bezbronnego lisa, a wrócili do auta po ciepłą kurtkę jednego z nich. Położyli ją na zwierzęciu, aby je rozgrzać i sprawić, żeby udało się uwolnić łapki. Wiedzieli, że wiele ryzykują – zwłaszcza, że lis mógł mieć wściekliznę. Wszystko starali robić się nad wyraz wolno i dokładnie.
Po pewnym czasie w końcu lis został uwolniony! Nie skończyło się jednak tylko na tym. Panowie zawieźli zwierzę do Kliniki Weterynaryjnej Braci Mniejszych w Konstantynowie Łódzkim, gdzie znajduje się pod opieką specjalistów. Weterynarze postawią go na nogi i wkrótce wypuszczą na wolność. Całą akcję wsparli ludzie z całej Polski, wysyłając podziękowania i pochlebne słowa w komentarzach. Michał Mazur, jeden z trzech mężczyzn, którzy uratowali liska, mówi:
Był zamarznięty. Więc nie bardzo miał siły, żeby się ruszać, mimo że resztkami sił próbował uciekać. Dziś lis ma się dobrze, nie ma wścieklizny, odpoczywa w klinice i znajduje się pod obserwacją.