„Właściciel przywiązał mnie, 7-miesięcznego szczeniaka do drzewa i strzelił”
7-miesięczny szczeniaczek został znaleziony przez turystów w Grecji. Był przywiązany do drzewa i pozostawiony na samotną śmierć. Jednak nie to było najgorsze. Psiak przechodził katusze…
Smutna historia o szczęśliwym zakończeniu
Byłem jeszcze szczeniakiem. Kochałem swojego pana. Jednego dnia zabrał mnie do auta. Gdy się zatrzymaliśmy i wypuścił mnie na zewnątrz, okazało się, że jesteśmy w lesie! Nie mogło być lepiej, bo ja uwielbiam długie spacery. Byłem podekscytowany. Ale właściciel zamiast podążać za mną zawołał mnie. Wtedy wokół mojej szyi zawiązał sznur, który następnie przywiązał do drzewa. Patrzyłem, jak wraca do samochodu i zastanawiałem się, dlaczego mnie tu zostawia.
Jednak po chwili zaczął iść w moją stronę. Byłem szczęśliwy i nie mogłem opanować tego uczucia. Aż podskakiwałem z radości. W jednej ręce zdawało mi się, że trzyma niedługi patyk. Ale jak się wkrótce okazało, nie był to patyk, tylko pistolet. Stanął na przeciw mnie i wystrzelił…
Postrzelony szczeniak
Zwierzak miał dużą ranę na pyszczku, spowodowaną postrzałem. Za jego stan odpowiedzialny był właściciel. Mężczyzna w rozmowie wyznał, że szczeniak był „zbyt szczęśliwy” i to go zdenerwowało. Jak widać do tego stopnia, że wycelował w niego bronią i strzelił. Tak naprawdę chciał go zabić i pozbyć się „problemu”.
Obudziłem się po godzinie. Otworzyłem oczy i rozejrzałem. Głowa pękała mi z bólu. Nigdzie też nie widziałem mojego pana. Byłem związany, nie mogłam nawet pobiec, by go poszukać. Głowa strasznie bolała, uznałem, że zdrzemnę się jeszcze na chwilę
Szybka reakcja turystów
Turyści wiedzieli, że nie mają ani chwili do stracenia. Natychmiast zorganizowali lód, który miał choć trochę ulżyć w cierpieniu psa. Widać było, że jest już na skraju śmierci. Ogromna rana na twarzy wymagała jak najszybszej reakcji ze strony weterynarza.
Obudziły mnie czyjeś kroki. To był turysta, który zawiózł mnie do kliniki dla zwierząt. Spędziłem tam aż 4 miesiące. Przeszedłem kilka operacji, a kiedy wróciłem do zdrowia, mogłem znów cieszyć się życie. Tak naprawdę przez postrzał straciłem pół mordki i to dosłownie. Proces gojenia się rany był bardzo długotrwały. Później przeszczepiono mi skórę z pleców, na twarz. W końcu zacząłem wyglądać całkiem normalnie
Ice, bo takie imię otrzymał psiak, przeżył. Jednak jego stan wymagał kilku operacji. Czworonóg przez długi czas po wyzdrowieniu i powrocie do formy przez długi czas był omijany szerokim łukiem przez ludzi. Jednak zainteresowała się nim w końcu pewna rodzina. Pragnęli go adoptować i zapewnić do na resztę życia. Dom, w którym będzie otoczony opieką i w którym będzie czuł się bezpiecznie.
Spędziłem w schronisku rok. Po tym czasie w końcu znalazłem dom. Przeprowadziłem się do Wielkiej Brytanii. I wiecie co, okazało się, że mam psią siostrę. Mama i tata często zabierają nas na spacery wzdłuż plaży i się z nami bawią. Uwielbiam ten czas. Szczerze mogę przyznać, że znów jestem szczęśliwym psem