Znaleziono go z połamanymi łapkami na wysypisku śmieci. Weterynarz nie był pewien, czy będzie chodzić
W kwietniu ubiegłego roku Chrissy Beckles i jej współpracownicy wybrali się na plażę w Puerto Rico. Spacerowali, gdy nagle w miejscu, w którym ludzie zaczęli wyrzucać śmieci, zauważyli, że coś się porusza. Okazało się, że leżały tam szczeniaczki.
Chrissy jest założycielką projektu The Sato Project, organizacji zajmującej się ulicznymi psami w Puerto Rico. Przyznała, że to, co zobaczyła, było po prostu przerażające.
Pieski wyglądały mniej więcej na ten sam wiek, ale jeden z nich, którego później nazwano Maximus, był większy od pozostałych i nie wyglądał, jakby był z nimi związany.
Ciężko powiedzieć, czy ktoś zostawił je tutaj wszystkie, czy po prostu się na siebie natknęły. Jednak widać było, że łączy je więź.
Wszystkie pieski były wyraźnie zaniedbane, ale to Maximus potrzebował naszej pomocy. Kiedy się ruszył, zobaczyliśmy, że coś nie tak jest z jego tylnymi łapkami. Bardzo się chwiał. Nie potrafił iść pewnie do przodu. Szczerze mówiąc nawet nie wyobrażałam sobie, jak ten maluch musiał cierpieć…
Dzielny!
Maximus nie okazywał jednak bólu. Mało tego! Troszczył się o swoich kolegów. Beckles wiedziała jednak, że to właśnie on potrzebuje przede wszystkim opieki. W klinice weterynarz stwierdził, że u pieska występują liczne urazy.
To było okropne. Maximus miał złamane obie tylne łapki, a w jednej z nich prawie każda kosteczka była zmiażdżona. Najgorsza była jego kość udowa, która została złamana na pół… Nie mieliśmy pojęcia skąd tak brutalne urazy. Podejrzewamy, że mógł zostać potrącony przez samochód. Weterynarz nie był zbyt optymistyczny, jeśli chodzi o dochodzenie do zdrowia Maximusa.
Beckles i jej współpracownicy nie mieli zamiaru się poddać. Połączyli siły, aby poszukać jak najlepszego rozwiązania. W końcu zdecydowali się na założenie mu lekkiego gipsu, aby łapki mogły się zrosnąć. Niestety nikt nie był i tak pewien, czy uda mu się wyzdrowieć.
Nie mogliśmy siedzieć bezczynnie. Miękki gips był zmieniany co tydzień, a co dwa tygodnie sprawdzaliśmy w badaniu RTG, czy kości się zrastają. I w końcu się udało! Po ponad 5 tygodniach Maximus przytył i… zaczął chodzić! Dziś jest szczęśliwym maluchem, który potrafi okazywać w najpiękniejszy sposób swoją wdzięczność.
Zamieszkał przez chwilę w domu zastępczym, ale bardzo szybko znalazł nowy dom w Stanach Zjednoczonych. Jest bardzo kochany i nawet bierze udział w wodnych zajęciach, które pomagają mu wrócić do sprawności.