W jednym z gospodarstw znaleziono bardzo zaniedbanego psa, który miał zostać sprzedany na mięso.
Adam Parascandola, jeden z szefów międzynarodowej organizacji broniącej praw zwierząt, Humane Society International (HSI), nigdy nie zapomni, kiedy po raz pierwszy spojrzał na Camo, 4-letniego pieska.
Siedział zupełnie sam w kącie. W ciemnym rogu… Zapomniany przez wszystkich. Serce pękało na jego widok.
Nie był jedyny…
Camo był jednym z 55 psów żyjących w farmie na przedmieściach Seulu w Korei Południowej. Wszystkie zwierzęta były ogromnie zaniedbane, ale to Camo był w naprawdę złym stanie. Jego sierść wyglądała jak dredy, które pokryte były odchodami. Był skulony i wszystkiego się bał. Widać było, że nikt o niego nie dbał…
To gospodarstwo było w zawieszaniu. Rolnik, który zajmował się tym miejscem od 20 lat, nie był w stanie tego dłużej robić. Nie miał serca odesłać zwierzęta na zabicie na mięso (tak, straszne!) i sam też nie dałby rady ich zabić, dlatego zwrócił się do naszej organizacji po pomoc. My mieliśmy zająć się transportem piesków do Stanów Zjednoczonych.
Camo miał ogromny problem z zaufaniem. Gdy podszedłem do niego po raz pierwszy, warknął na mnie. Był przerażony.
Zacząłem zastanawiać się, jak wyglądało wcześniej jego życie. Na pewno był czyimś towarzyszem – po prostu to czułem i widziałem mimo wszystko w jego oczach coś takiego, jakby chciał mi zaufać, ale się boi. I to jego zachowanie nie wynikało z tego, że taki jest tylko po prostu był zdezorientowany. Gdy w końcu udało mi się go wziąć na ręce, szybko się uspokoił.
Porozmawiałem z farmerem, które zajmował się sprzedażą tych psiaków na mięso… Powiedział, że faktycznie Camo był czyimś towarzyszem, ale ta osoba nie mogła go dłużej zatrzymać. Niestety bardzo często dochodzi do podobnych sytuacji w Korei. Ludziom nie chce się szukać domu zastępczego, dlatego podrzucają psy do gospodarstwa, w którym zabija się psy na mięso…
Po przybyciu do Stanów Zjednoczonych Camo i wiele innych psów trafiło do schroniska ROFF Rescue w Pensylwanii. Potem Camo poszedł do zastępczej rodziny. Trafił na kobietę, która jest psim fryzjerem i dobrze wiedziała, co powinna zrobić z pieskiem.
Dzięki miłości, ogromnej trosce i uwadze Camo nie tylko zyskał na wadze, ale odrosła mu sierść, a serce znów zaczęło bić do ludzi. Bardzo szybko znalazł ukochany dom!
Cieszymy się, że Camo trafił do dobrego miejsca. Jest kochany, szczęśliwy i naprawdę ma wszystko to, czego tylko chce.
Rozumie się ze swoją nową rodziną i z innymi zwierzętami, co jest dla niego bardzo ważne. Wierzymy, że inne psy z tej strasznej farmy także znalazły swoje miejsce na ziemi.