Te bezdomne psy były przerażone ratunkiem, dopóki nie zdały sobie sprawy, że nie zostaną rozdzielone
Bycie odważnym jest łatwiejsze jeśli masz obok siebie kogoś, komu ufasz, kto Cię wspiera i pomaga w każdej chwili.
Hope for Paws to grupa ratownicza z Los Angeles, która otrzymała telefon o dwóch bezdomnych psach, zamieszkujących teren stoczni przez ponad sześć miesięcy.
Kobieta, która pracowała w fabryce obok, karmiła parę psiaków, ale kiedy okazało się, że musi się przeprowadzić, postanowiła skontaktować się z grupą ratunkową, aby sprawdzić, czy jest szansa na pomoc psom.
Eldad Hagar, założyciel Hope for Paws, udał się do stoczni z nadzieją na uratowanie psów. Zabrał ze sobą zespół składający się z wolontariuszy z USA, Wielkiej Brytanii, Kostaryki i Australii.
„Kiedy zabezpieczyliśmy obszar, Lisa Chiarelli i Lisa Arturo dołączyły do mnie, aby spróbować zwabić psy na jeden z rogów stoczni” – powiedział Hagar.
„Ratunek był dość trudny, bo ciągle musieliśmy się oglądać za siebie, a przez większość czasu byliśmy pod ciężarówką” – kontynuuje mężczyzna.
Zespół ratowniczy w pierwszej chwili skupił się na zwierzaku, który później otrzymał imię Clark. Pies początkowo był przerażony, kiedy w jego prowizorycznym domu pojawili się obcy. Jednocześnie jakby zdawał sobie sprawę, że musi być uratowany, a przybysze są tu po to aby mu pomóc.
Clark drżał ze strachu kiedy ratownicy zakładali mu smycz dookoła głowy, ale potem ktoś wyciągnął rękę, żeby pogłaskać psa. Od tamtej chwili zwierzę uspokoiło się.
Kiedy ratownicy zostawili Clark’a w pobliżu ogrodzenia, zaczęli szukać Lois. W chwili gdy suczka zobaczyła Clark’a od razu do niego podbiegła, ale po chwili uciekła ze strachu.
Po kilku minutach sunia się poddała i pozwoliła sobie pomóc.
Lois była przestraszona, ale jak tylko ponownie została połączona z Clark’iem, od razu się uspokoiła.
„Oba psy nie wykazały w ogóle agresji – były tylko przestraszone, ale i poczuły ulgę” – mówi Hagar. „Umieściliśmy je bliżej siebie, aby mogły mieć dobre doświadczenia z każdym z nas. Po prostu siedzieliśmy tak przez 30 minut, omawiając imiona dla nich, a kiedy poczułem, że są gotowe, zabraliśmy je do samochodów, po czym mogliśmy udać się do szpitala.”
Psy zostały przewiezione do weterynarza w oddzielnych samochodach i kiedy tylko ponownie się zobaczyły zaczęły machać ogonami ze szczęścia.
Dla osób, które uratowały psy, stało się jasne, że te zwierzaki bardzo się kochają i pozostawienie ich razem było najlepszym rozwiązaniem.
„Po tym jak zostały wykąpane i otrzymały opiekę medyczną, tak naprawdę zaczęły wychodzić ze swoich muszli, a teraz naprawdę potrzebują pomocy w znalezieniu kochającego domu, w którym będą mogły zostać na zawsze razem” – tłumaczy Hagar.
Lois i Clark czekają szukają szczęśliwego domu. Jedno jest pewne, zwierzaki na pewno nie zostaną rozdzielone!