Pitbulterier śmiertelnie zagryzł 12-latka. Wiemy co dzieje się z psem oraz jego właścicielem!
Wczoraj media obiegła informacja o 12-latku pogryzionym przez pitbulteriera. Pomimo prób reanimacji chłopca nie udało się uratować. Kto jest winien tragedii?
Długa walka o życie
Pitbulterier zaatakował chłopca w poniedziałek, w Przemyślu, pomimo długiej walki o życie Kamil zmarł wczoraj w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Nie pomogła seria skomplikowanych operacji, które przeszedł, jego rany okazały się zbyt poważne. 12-latek miał głębokie rany kąsane szyi, twarzy, klatki piersiowej i złamaną rękę, momentami aż trudno uwierzyć, że mógł coś tak okropnego zrobić pies.
Jak doszło do tragedii?
Kamil w poniedziałek przyszedł w odwiedziny do domu swojego o rok młodszego kolegi. W tym czasie w mieszkaniu nie było rodziców, były za to 2 psy właścicieli. Nie wiadomo dlaczego jeden z nich zaatakował 12-latka. Obrażenia jakich chłopiec doznał były bardzo poważne, ucierpiał także jego 11-letni kolega, który próbował odciągnąć agresywnego psa (jego rany na szczęście okazały się powierzchowne).
Niedokładnie wiemy co stało się dalej, ale wygląda na to, że 11-latek powiadomił swoich rodziców i ktoś z nich wezwał pogotowie. Gdy służby zjawiły się na miejscu agresywny pies został już odciągnięty od chłopców przez właściciela. Kamila natychmiast postanowiono zabrać do szpitala. Już po drodze serce 12-latka przestało bić, ratownikom udało się jednak przywrócić krążenie. Rozpoczęła się później długa walka o życie dziecka, którą Kamil niestety przegrał.
Kto jest winien?
Co do obydwu psów, to w tej chwili przebywają one w schronisku w Orzechowcach na 15-dniowej obserwacji. Jej wynik zadecyduje o ich losie. W całej tej tragedii najbardziej zastanawia pytanie, kto jest właściwie odpowiedzialny za to, co się stało? Osoba, która adoptowała psy, oboje rodziców, chłopcy, czy tylko i wyłącznie amstaff? Trudno to tak naprawdę osądzić nie znając wszystkich szczegółów. Wiemy natomiast, że prokuratura w tej chwili najbardziej jest bliska postawienia właścicielowi psa zarzutu z artykułu 155 kodeksu karnego, czyli doprowadzenie do nieumyślnej śmierci.
Czy ta tragedia nauczy w końcu ludzi, że amstaffy to trudne w wychowywaniu psy, które nie powinny być w domach niedoświadczonych ludzi? Czy A wy, co sądzicie o całej sprawie? Dajcie nam znać w komentarzach.
*Zdjęcia mają charakter ilustracyjny i nie przedstawiają psa, o którym mowa w artykule.