×

To maleństwo błąkało się w Walentynki po ulicach, ze strzałą przeszywającą jego główkę

Walentynki były nie tak dawno, bo niespełna tydzień temu. Ale „strzał Kupidyna” okazał się niebywale niebezpieczny dla małego kotka, o którego życie w tym dniu walczyło schronisko. Dokładnie 14 lutego ratownik z Zachodniej Wirginii znalazł kota w opłakanym stanie. Futrzak został postrzelony w głowę strzałą…

Zdjęcia, które znajdziesz w artykule nie nadają się dla osób wrażliwych❗️

W głowie zwierzaka w chwili znalezienia wciąż znajdował się fragment strzały. Ratownicy byli zszokowani jego stanem. Przypuszczają, że musiał tak funkcjonować przez kilka dni… Niestety nie jest wiadomo, co spowodowało, że strzała znalazła się w głowie futrzaka. Czy był to wypadek, czy ktoś celowo do niego strzelił? Odpowiedź pozostaje nieznana. Schronisko, w którym początkowo znalazł się kot, nie miało wystarczających funduszy, by zapewnić mu operację. Skontaktowano się więc z Ligą Pomocy Zwierząt w Arlington, w celu poproszenia o pomoc.

Kociak miał silną wolę walki

Natychmiast został przetransportowany do AWLA, medycznego pogotowia, finansowanego częściowo przez środki publiczne.

Mimo ogromnego dyskomfortu i bólu, mruczał za każdym razem, gdy ktoś do niego mówił. Podnosił nawet główkę, prosząc, by ktoś pogłaskał go pod podbródkiem. Wtedy wybraliśmy dla niego imię. Kupidyn.

Weterynarze nie zwlekając wykonali prześwietlenie. Było niezbędne do podjęcia dalszych działań. Okazało się, że strzała, która sięgała aż do łopatki, nie przebiła po drodze żadnych większych narządów, ani tętnic. Kupidyn miał szczęście!

Lekarze podczas dwugodzinnej operacji usunęli strzałę z głowy Kupidyna

Operacja przebiegła pomyślnie, a kociak po kilku godzinach wybudził się. Chociaż strzała nie spowodowała żadnych poważnych obrażeń, wywołała ciężką do zwalczenia infekcję. Kupidyn dobrze reaguje na podane antybiotyki. Jest na dobrej drodze do wyzdrowienia.

Apetyt mu dopisuje, dużo odpoczywa, chce spędzać jak najwięcej czasu na przytulaniu się z naszymi pracownikami.

Ratownicy powiedzieli, że otrzymali już telefon i ofertę w sprawie adopcji Kupidyna. Jednak na chwilę obecną kociaka czeka rekonwalescencja. Rany muszą się zagoić, a on musi wrócić do zdrowia. Zanim dojdzie do adopcji, minie jeszcze trochę czasu.

Weterynarze a także ratownicy wykonali kawał dobrej roboty. Uratowali tego biednego kota. Teraz pozostaje nam tylko czekać, aż wróci do formy i znajdzie nowy dom! Trzymam za niego kciuki!

Anna Zdrodowska

Mam na imię Ania, a zwierzęta już od dziecka są moją największą pasją. Jestem szczęśliwą posiadaczką psa oraz trzech kotów. Interesuję się zoologią, behawioryzmem, a także dietetyką zwierzęcą. Dzielenie się z Wami nowinkami ze świata zwierząt to dla mnie ogromna radość!